Pamiętnik Renesmee Wpis lll
Rozdział 4
Jak już
wcześniej wspomniałam obudził się Jacob. Szedł powoli do kuchni (skąd pewnie
wyczuł zapach kanapek) i powitał mnie promiennym uśmiechem. Odpowiedziałam mu
tym samym.
-Śniadanie podano – oznajmiłam.
-Dzekuje, jfest pyfne – odpowiedział z pełną buzią.
Roześmiałam się i poszłam posłać łóżko w naszej sypialni.
Stanęłam jak wryta na widok bałaganu jaki panował w pokoju. Było tam parę
potłuczonych wazonów, zarwane łóżko, porozrzucana pościel i wiele innych
rzeczy. Zastanawiałam się dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam. Szybko
zabrałam się za sprzątanie. Po jakimś czasie dołączył do mnie Jake, który widocznie
już zjadł śniadanie. Gdy było już w miarę czysto, mój ukochany zadzwonił do
jakiegoś sklepu, by zamówić nowe łóżko, które miało przyjechać wieczorem.
Mieliśmy więc znowu cały dzień tylko dla siebie. Postanowiliśmy pójść na plaże
,,poopalać się’’ i popływać. To było cudowne przedpołudnie, pełne śmiechu i
zabawy. Gdy było już dobrze po 15:00 poszliśmy do domu i razem przygotowaliśmy
obiad, który jadł tylko Jake. Ja też
mogłam jeść normalne jedzenie, ale wolałam krew. Po obiedzie jak zwykle
poszliśmy na spacer, tym razem po łące, jednak musieliśmy wrócić, gdyż przyjechało
nasze łóżko. Panowie wnieśli je do naszej sypialni, a zepsute zabrali. Jacob
podziękował im i zapłacił. Następnie odprowadziliśmy ich, aż do statku, którym przypłynęli.
-Słońce… masz może ochotę wypróbować nowe łóżko? –
zapytał w drodze powrotnej mój ukochany.
-No pewnie, że mam. Skąd to dziwne pytanie?
-No to jedziemy – powiedział, uśmiechnął się i wziął mnie
na ręce. Zanióśł mnie do naszej sypialni i położył na łóżku.
-Zaraz wracam – powiedział i wyszedł. Po 2 sekundach
wrócił. – Tylko nigdzie się nie ruszaj.
-Nie mam zamiaru. Mogę tu czekać nawet do jutra –
odpowiedziałam.
-Hm… Chyba tyle czasu mi to nie zajmie… - rzekł i
zniknął.
Wrócił po około 5 minutach. Uśmiechnął się najładnieszym
ze swoich uśmiechów (podobał mi się ten co Belli) i wskoczył do mnie do łóżka.
Odbyła się powtórka ze wczorajszej nocy. Jednak, gdy już skończyliśmy Jacob
zapytał mnie:
-Nie myślisz czasem o powrocie do Forks?
-Zastanawiałam się nad tym. Bardzo za wszystkimi tęsknię,
ale chciałabym tu jeszcze zostać, może przez miesiąc. Co ty na to?
-Dobry pomysł, ale zrobimy im niespodziankę. Nikomu nic
nie powiemy, że przyjeżdżamy.
-Oczywiście, a teraz śpij już, bo jutro nie będziesz mógł
wstać.
Miesiąc później…
Nadszedł dzień naszego wyjazdu. Byliśmy już spakowani i
gotowi do drogi. Jacob uśmiechając się zanosił bagaże do naszej motorówki.
Niestety nie mogłam mu pomóc. Siedziałam przed domem głaszcząc się po moim
dużym brzuchu. Tak, jestem w ciąży i jestem bardzo szczęśliwa, że nam się
udało. Często wybucham śmiechem na myśl o minie mojej rodziny na mój widok.
Alice nie mogła tego zobaczyć, gdyż nie widziała wilkołaków wszystkiego co z
nimi związane, a nasz maluszek był jego dzieckiem. Tylko Edward będzie już o wszystkim
wiedział, gdy znajdziemy się w niewielkiej odległości domu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz