Pamiętnik Renesmee Wpis IV
Rozdział 4
Weszliśmy
do dużego i przestronnego pokoju. Na kanapie siedziała wyraźnie zdenerwowana, zmartwiona
lub też może zdezorientowana kobieta, którą Sam zapytał:
-Witam pani Carter, czy Ferri jest w domu?
-Nie ruszał się stąd od wczorajszej nocy-powiedziała i
zadrżała na dźwięk dwóch ostatnich słów.
Poprzedniej nocy zapewne miała miejsce pierwsza przemiana
Ferri’ego w wilka. Nie byłam nigdy przy takim wydarzeniu, ale moim zdaniem to
było normalne, że bała się teraz nieco swojego syna. Sam poprowadził mnie
schodami na górę do pokoju na samym końcu długiego i strasznie wąskiego
korytarza. Mój kompan zapukał do drzwi, a gdy nikt nie odpowiedział po cichu je
odworzył i przeszedł przez próg. Na łóżku spał Ferri. Spał.
-To ja przyjdę później – powiedziałam.
-Dobra, zadzwonię do ciebie – zgodził się Sam.
Zbiegłam szybko po schodach. I chyba zrobiłam to aż za
szybko, bo przechodząc przez salon zobaczyłam minę pani Carter. Zatrzymałam się
i powiedziałam:
-Przepraszam jeśli panią wystraszyłam. Naprawdę nie
miałam takiego zamiaru.
-Nie szkodzi. Ale jaki cudem zbiegłaś tak szybko zbiegłaś
po schodach. Wyglądałaś jak… jak… jak zjawa. O Boże… Dziecko kochane nie było
innych soczewek w sklepie?
Zapomniałam, że nadal miałam czerwone oczy. Wprawdzie
były one już bardzo ciemne, ale ludzie nadal widzieli ich czerwień.
-To nie są soczewki – odpowiedziałam zmieszana.
-Jak to nie? Ludzi nie mają czerwonych oczu – stwierdziła
zdezorientowana.
-Widzi pani, na świecie nie żyją tylko ludzi. Poprzedniej
nocy dowiedziała się pani o istnieniu wilkołaków. Czy tak?
-Tak, ale proszę mów mi Lily.
-Dobrze, więc istnieją inne istoty poza ludźmi i
wilkołakami. Mianowicie wampiry.
-Wampiry?
-Tak. Znasz Cullenów? – zapytałam.
-Znam doktora Carlisla. Wiem, że ma żonę i pięcioro
adoptowanych dzieci. Z tego co wiem to nazywasz się Bella i jesteś żoną jednego
z nich. Ale co oni mają do wampirów?
-Widzisz Lily, my (tzn. Cullenowie) jesteśmy wampirami. Ja
jestem nowa dlatego mam jeszcze czerwone oczy. Z czasem zrobią się one miodowe.
To dlatego tak szybko zbiegłam tak szybko po schodach. Wampiry maja wyostrzone
zmysły. Jesteśmy bardzo silni. Nie śpimy. Jesteśmy zimni i twardzi. Żywimy się
krwią.
Opowiadałam Lily jeszcze pół godziny o nas (tzn.
wampirach) i o naszych zwyczajach. W końcu postanowiłam wrócić do domu.
Wiedziałam, że Edward pewnie się martwił. Pożegnałam się ze swoją nową
przyjaciółką i wysłałam z jej domu. Po drodze zapolowałam jeszcze, gdyż
natrafiłam na dorodną pumę. Gdy wróciłam do domu zobaczyłam stojącego przed nim
Edwarda.
-No hej. Fajnie, że wróciłaś – powitał mnie. – Dzwonił Sam
do mnie , bo podobno nie mógł się do ciebie dodzwonić.
-Co mówił? – zapytałam.
-O jakim Ferrim, który się obudził. Rozumiesz coś z tego?
-Tak, wybacz musze lecieć – powiedziałam i zaczęłam biec
w stronę lasu. – Niedługo wrócę.
Usłyszałam jeszcze jak mój mąż mruknął:
-Tak jasne. Fajnie, że porozmawialiśmy.
Biegłam dalej i już po chwili byłam w domu Lily i Ferri’ego.
Bardzo się cieszyłam, że mogę go poznać. Ostatnio polubiłam zawierać nowe
znajomości. Zapukałam do drzwi, a otworzyła mi je Lily i zaprowadziła mnie do
pokoju Ferri’ego. Zdawało mi się, że weszłam do zupełnie innego pomieszczenia
niż przed dwiema godzinami. Cały pokój był wywrócony do góry nogami. Widocznie
Ferri, który siedział na łóżku pokłócił się z Dama, który siedział obok niego.
-Hej – powiedziałam.
Ferri odwrócił się przodem do mnie i spojrzał na mnie
taki wzrokiem jakim Leah spojrzała na Felixa zaledwie kilka dni temu. Strasznie
się przeraziłam. Czyżby Ferri przeżył właśnie swoje wpojenie…?!
Lily Carter
Moja dorodna puma
Super ;*
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na NN :)
Zapraszam również do mnie : http://twiightsaga.blogspot.co.uk
Czekam na NN :*:*:*:*
OdpowiedzUsuń+ Zapraszam również do mnie: http://thetwilightsaga-forever.blogspot.com