Pamiętnik Renesmee Wpis l
Rozdział 5
Jacob
majaczył. Bałam się, że jeśli się w porę nie wydostaniemy to on umrze. I umrze
przeze mnie. Nie mogłam się skupić. Wokół mnie i Jacoba w kółko chodziła Jane,
gapiąc się na nas. Denerwowało mnie to. Teraz to ja gapiłam się na nią. Nasze
spojrzenia się spotkały. Patrzyła na mnie tak jakby miała się zaraz rozpłakać.
Bardzo się zdziwiłam. Dlaczego ona wyglądała jakby płakała. Czyżby zrobiło jej
się nas żal? Niemożliwe. Nagle podeszła do Jacoba i wzięła go na ręce.
-Zostaw go ty… ty gnido – wrzasnęłam.
-Cicho Nessie – powiedziała szeptem. – Chce was stąd
wydostać.
-Co chcesz zrobić? Jane, naprawdę? – zapytałam już dużo
ciszej.
-Tak, chodź zaraz wróci Aro. Znam różne tajne przejścia.
Wyszliśmy z budynku jakimiś podziemnymi korytarzami.
Nadal nie wierzyłam, że to Jane Volturi nas uratowała. Zatrzymaliśmy się w na
jakiejś pustej uliczce.
-Zostań tu z nim – powiedziała Jane. – Ja idę skombinować
jakieś auto i telefon. Znasz numer do swojej mamy?
Podałam jej numer mamy, a ona natychmiast pobiegła do
miasta. Głaskałam Jacoba po głowie i szeptałam mu do ucha, że wszystko będzie
dobrze. Wiedziałam, że mnie nie słyszy, ale i tak starałam się go pocieszyć.
Nie minęło dziesięć minut i zjawiła się Jane.
-Dzwoniłam do twojej mamy – powiedziała. – Spotkamy się w
Rio. Daj mi go, samochód stoi tam.
Podeszliśmy do Mercedesa. Do tego samego Mercedesa,
którym przyjechałam.
-Jane, skąd go wzięłaś? – spytałam.
-Stał na środku placu z kluczykami w stacyjce. A co?
-Nic po prostu to ten sam samochód, którym tu
przyjechałam. Umiesz prowadzić?
-Yyy… Nie. O tym nie pomyślałam. Ty umiesz skoro sama tu
przyjechałaś.
-Tak właściwie do prowadziłam samochód po raz pierwszy.
No cóż mogę prowadzić.
-Świetnie. Zatrzymajmy się jeszcze w jakiejś aptece to kupię
morfinę. Jezu… łe. Fuj!
-Co się stało Jane? – zapytałam.
-Nie czujesz jak on cuchnie?
-Owszem czuję, ale da się przyzwyczaić, jak się mieszka z
wilkiem przez 7 lat pod jednym dachem.
Jeszcze w Volterze zatrzymaliśmy się w aptece. Jane
kupiła gigantyczne ilości morfiny. Starczyłoby na siedem osób. Jacob leżał na
tylnej kanapie, a obok siego siedziała Jane. Podała mu morfinę, żeby tak nie
cierpiał. Jechałam szybciej niż kiedy tu jechałam, chociaż wydawało mi się
wtedy, że szybciej się już nie da. Jak widać wszystko się da. Około godziny
22:00 byliśmy w Rio de Janeiro.
Szok! Jane pomogła Ness... Hahaha
OdpowiedzUsuń"Jezu… łe. Fuj!
-Co się stało Jane? – zapytałam.
-Nie czujesz jak on cuchnie?
-Owszem czuję, ale da się przyzwyczaić (...)
Nie no leżę...
Życzę weny!
Loony xoxo