Pamiętnik Renesmee Wpis V
Rozdział 4
Dwa
tygodnie później, o świcie wybrałam się na spacer. Musiałam pomyśleć i
przygotować się na dzień, którego wcale nie chciałam. Chodzi mi oczywiście o
dzień naszego ślubu. Chodziłam po lesie w poszukiwanie jakiegoś cichego i
spokojnego miejsca, w którym mogłabym spokojnie pomyśleć. W końcu natrafiłam na
łąkę usianą różowymi i fioletowymi kwiatami. Było tam naprawdę pięknie .
Usiadłam na trawie i zaczęły się moje rozmyślania. Po około trzech godzinach
postanowiłam wrócić do domu, w którym czekały na mnie Jane i Leah. Parę dni
wcześniej wybrałyśmy się do Seattle, by kupić suknie ślubne. Gdy dotarłam do
domu wszystkie moje wątpliwości znikły. Uznałam, że to będzie najpiękniejszy
dzień mojego życia i nic go nie zepsuje.
- Ness, gdzie byłaś?! - zawołała Jane. – Czekałam na ciebie!
-Byłam… byłam na spacerze – odpowiedziałam.
-Chodź, musimy się przygotować. Leah poszła powiadomić
Cullenów.
Całą nasza szóstka ( tzn. ja, Jake, Jane, Leah, Ferri i
Felix) postanowiła, że rodzina zostanie o wszystkim poinformowana w dniu ślubu.
Chcieliśmy uniknąć ich pomocy, a w szczególności Alice i Rose. Kiedy wróciła Lea, zaczęły się przygotowania.
Włożyłyśmy suknie oraz akcesoria. Kilka godzin później byłyśmy gotowe.
Wcześniej zaproponowałam żebyśmy przyłożyły miejsce ślubu na łąkę, którą odkryłam
rano. Oczywiście się zgodziły. Wszystko było już gotowe i wszyscy czekali tylko
na nas. Nagle obleciał mnie strach, że popełnię swój błąd z przed laty.
Musiałam to zrobić, musiałam dać radę. Dla Jacoba, dla Sophie, dla Jasona, dla
siebie… W końcu w czerwono – białych sukniach zaczęłyśmy kroczyć do ołtarza.
Czekali tam na nas nasi narzeczeni, którzy już za chwilę mieli stać się naszymi
mężami. Ceremonia przebiegła zgodnie z planem. Później na weselu bawiłam się
świetnie. W pewnym momencie podszedł na nas Jason razem z Gabi.
-Mamo, tato postanowiliśmy się pobrać – oznajmił nasz
syn.
-Eheee… no to super… - wyjąkałam sztucznie się
uśmiechając.
-Tak, wręcz cudownie. Przepraszam za Ness, jest trochę
zestresowana naszym ślubem. My może już pójdziemy – wybrnął z sytuacji mój mąż.
-Tak, jasne idźcie – powiedział trochę zawiedziony Jason.
Gdy byliśmy już na uboczu zapytałam:
-Jak to się pobierają?! Oni znają się zaledwie trzy
tygodnie!!!
-Nie denerwuj się. Też mi się to nie podoba, ale Jason
jest już dorosły. Tobie Bella w niczym nie przeszkadzała.
-No w sumie racja, ale ja cię przecież znałam odkąd się urodziłam!!!
-Doskonale cię rozumiem, ale pozwól im się pobrać.
Wyglądają na szczęśliwych.
-Niech ci będzie, ale robię to tylko dla ciebie.
Parę dni później…
W końcu nadszedł dzień ślubu
mojego syna i Gabrelli. Nie podobała mi się suknia ślubna jaką sobie wybrała.
Była ona czarna. Dlaczego ja się dziwię? Przecież Gabi jest Gotką. Przez te
kilka dni przekonałam się co do wybranki Jasona i uważałam, że będzie doskonałą
żoną. Ceremonia przebiegła bez komplikacji. Wszyscy doskonali bawili się na
weselu. Gabi była zachwycona dodatkiem do prezentu ślubnego. Mianowicie były to trzy Gotyckie suknie. Po zakończonej imprezie Gabriella i Jason udali się do
swojego domu. To był właśnie prezent ślubny od nas…
Łąka, na której rozmyślałam
Łąka, na której rozmyślałam
Łąka, na której rozmyślałam
Leah, Jane i ja
Gabiella w swojej sukni ślubnej
Prezent ode mnie i Jacoba
Prezent ode mnie i Jacoba
Gabi w jednej z sukni
Dom Gabi i Jasona